piątek, 13 grudnia 2013
''Coś większego'' - Roz. 19
Rozdział 19 – ‘’ Katastrofa’’
- Czy ty ją w ogóle widzisz? Przecież… jak ona się zachowuje no… - wzdychała Marry obserwując zdegustowanym wzrokiem So, która w tej chwili leżała na podłodze i śmiała się, że oblała swoją piękną sukienkę ponczem.
- To że się dobrze bawi, czyni ją od razu wariatką? – zapytała Gwen
- Wiesz, że nie o to chodzi… Popatrz co było 10 min temu a co jest teraz. Czy myślisz że ludzie tacy jak ona, tak szybko zmieniają swój humor?
- Może coś ćpała – zażartowała dziewczyna
Marry wpatrzyła się w nią przestraszonym wzrokiem i stanęła nieruchomo.
- Ty wiesz, że to nie takie głupie?
- Co? – Gwen nie zrozumiała
- Może ona faktycznie coś brała. Szczerze w to wątpię, bo ona nie należy do osób, które rozwiązują tak problemy, ale w tej chwili nie widzę innego powodu.
- A jak chcesz to sprawdzić? Przecież nie pobierzesz jej krwi i nie zbadasz czy coś wzięła czy nie.
- Są inne sposoby. – powiedziała tajemniczo i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku Paula – Paul, jakie są objawy, że ktoś coś brał, ćpał czy jarał?
- A co? Chcesz coś ukryć? – zapytał z tym jak zwykle zboczonym uśmieszkiem patrząc się na ‘’oczy’’ dziewczyny
- W przeciwieństwie do ciebie nie – odpowiedziała dziarsko – powiesz mi czy nie?
- Jego się nie pytaj – podsunął Raice stojący koło niego – sam brał, więc nie jest teraz w stanie. Ale jak chcesz wiedzieć to się mu tylko przyjrzyj. Zaczerwienione oczy, i przy okazji przygaszony wzrok plus zachowanie. Masz tak nawalone na bani że w ogóle nic nie ogarniasz. Cały czas się śmiejesz i tylko tyle. Coś się stało, że pytasz?
Marry chciała już mu powiedzieć o swoich podejrzeniach w stosunku do Sophie, ale Gwen ją wyprzedziła.
- Nie zgrywaj opiekuńczego, po całym roku gapienia się w jej dekolt, dupku. – powiedziała na odchodne i odeszła obracając się na pięcie. Marry zaśmiała się kpiąco i podążyła za koleżanką.
- Ale ci dojebała – zaśmiał się Paul.
Ich głupota była niemal tak identyczna, że zdawali się być braćmi.
- Przytrzymaj ją – rozkazała Marry – albo nie. Poczekaj ja sama się nią zajmę.
Zaraz po tym jak dziewczyny dowiedziały się, że ich koleżanka, do tego najporządniejsza i najmniej podejrzewana, mogła się zjarać ruszyły po obstawę. Nie mogły działać same we dwójkę, szczególnie gdyby się coś stało. A stać mogło się wszystko. Całe podekscytowanie, które towarzyszyło balu, rozpłynęło się bardzo szybko, a jej miejsce zastąpiło podenerwowanie, które opętało wszystkie koleżanki Sophie. ‘’Ale jak to?’’, ‘’ To niemożliwe, pewnie żartujecie’’ lub ‘’Co? Chyba wam się coś wydaje’’. To słyszała za każdym razem Marry kiedy werbowała kolejnego uczestnika całej akcji. Niestety też każdemu z tych uczestników musiała powiedzieć, że ich święta So nie jest w rzeczywistości taka święta…
Zebrały się w szatni, gdzie było najspokojniej i bez żadnych świadków rozpoczęły ‘’sąd’’. Stanęły w półkolu, pośrodku trzymając roześmianą na wszystkie strony So.
- Co jest?! Jakaś niespodzianka? Jak na urodziny w zeszłym roku!! Ooo! Jesteście takie kochane! A co tu robi ten wąż?! Weźcie tego węża aa!! – wskazała roztrzęsiona serpentynę, która leżała tuż koło jej nogi.
‘’No tak, halucynacje… Kate nam o tym wspominała’’ – przemknęło przez myśl przewodniczącej operacji
-To nie wąż idiotko! – krzyknęła już zdenerwowana Gwen
- Hahaha idiotko? Gweni nazwała mnie taaak brzydko! Ojoj, co ja teraz zrobię? – usiadła na podłodze i zaczęła udawać że płacze.
- Weźcie ja pierdolnijcie bo zaraz nie wytrzymam i sama to zrobię…
- Marry idź sprawdź te oczy, bo chyba tylko tyle potrzebujemy by się upewnić nie? – zapytała nieśmiało Suzie. Chyba jako jedna z nich wszystkich była najbardziej opanowana.
Marry podeszła do roześmianej, po raz kolejny z resztą, dziewczyny chwyciła ją za ramiona i kazała sobie spojrzeć w oczy. Sama się przy tym trzęsła lecz w tej chwili musiała byś silniejsza niż ten nieśmiały tłumek stający za jej plecami. Tylko czekały aż ‘’poleci krew’’…
- Nie, nie, nie! Jak ci pokaże będziesz na mnie krzyczeć! – So zacisnęła mocno powieki i zaczęła się głośno śmiać.
Przyjaciółka wzięła głęboki oddech.
- Popatrz! Koło twojej nogi jest wąż!
- Gdzie, gdzie?! Weźcie tego węża!- Sophie natychmiast otworzyła oczy a Marry wykorzystała element zaskoczenia i spojrzała na nią uważnie. Wraz z tym, jej ramiona nagle opadły a jej porcelanowa twarz zrobiła się jeszcze bardziej porcelanowa niż była…
- I co? I co? – pytały dziewczyny, jedna przez drugą jakby były na jakimś przedstawieniu.
- Czerwone. – odpowiedziała.
- Szlak. I co teraz mamy niby zrobić? Przecież nie będę jej niańczyć przez cały wieczór jak jakieś dziecko! – wybuchła Gwen pozbawiona już wszelkich moralnych granic
- Nie możemy jej tak zostawić – powiedziała delikatnie Suzie – Może trzeba zawiadomić jej rodziców?
- Absolutnie – zarządziła Marry – same sobie jakoś z tym poradzimy.
- Jak się ty w ogóle czujesz Sophie? Wszystko ok? – zapytała troskliwie Suzie
So popatrzyła na nią rozbawiona, uśmiechnęła się szczerze i pokiwała wesoło głową.
- Tak, wszystko jak w najlepszym po…
Nie zdążyła dokończyć kiedy opadła z hukiem na parkietowe deski szatni. Wraz z nią, opadła na te same deski, wiara w dobre zakończenie tej historii.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz