środa, 25 grudnia 2013

''Coś większego'' - Roz. 20


Rozdział 20 – ‘’ Sumienie’’

Tuż po tym jak Sophie straciła przytomność, jedyną osobą która zachowała zimną krew była Gwen. Jako jedyna próbowała nawiązać z nią jakiś kontakt, ale jej próby spaliły na panewce. Tuż po tym, natychmiast zadzwoniła po pogotowie, przy okazji zawiadamiając rodziców Sophie. Karetka przyjechała po 10 minutach. Z tego co powiedział im ratownik miały wielkie szczęście, że So jeszcze oddychała, gdyby przestała a oni przyjechaliby dopiero teraz, byłoby za późno. Oczywiście o wszystkim, dowiedziała się Mr. Mordor, zaledwie dwie, trzy minuty przed przyjazdem ratowników. Narobiła więcej paniki i hałasu niż wymagała tego sytuacja i zmieniła bal w istne piekło… Cały nastrój zabawy znikł wraz z jej wykładem o bezpieczeństwie w środku tańców…

- W krwi stwierdzono obecność narkotyków. Jej stan jest na razie niestabilny, więc nie mogę państwu na razie nic powiedzieć prócz tego że zapadła ona w tymczasową śpiączkę. Ale proszę zachować spokój. To nic poważnego, jej organizm po prostu się na razie broni.
Kyle, Ann, Marry, Bllie i rodzice stali no około łóżka śpiącej So wpatrując się w nią zatroskanymi oczami.
- Teraz pozwólcie, że porozmawiam z samymi rodzicami pacjentki. Musimy omówić kwestie formalne. Resztę proszę o wyjście na zewnątrz.
Przyjaciele dziewczyny podreptali posłusznie na korytarz i usiedli oszołomieni na nieskazitelnej białej ławce. Każdy z nich próbował utrzymać powagę, ale w tej sytuacji nie umieli. To stało się za szybko. Nikt z nich nie zareagował, po mimo że powinni.
- Dlaczego to się w ogóle stało? – zapytała Ann wpatrując się w przestrzeń
Nikt jej nie odpowiedział, prócz głuchej ciszy.
- Byliśmy po prostu ślepi na jej problem – powiedział cicho Kyle
- A ty chyba najbardziej… – ofuknął go Billie
Kyle popatrzył na niego nieprzytomnym wzrokiem jakby dopiero teraz zorientował się, że tu jest.
- Przestańcie- westchnęła Marry – nie jesteśmy tu po to by się kłócić. Lepiej wracajcie do domu, ja tu zostanę i będę czekać. Jestem jej to winna. – schowała twarz w dłoniach
- Nie zgrywaj teraz cierpiętnicy Marry – powiedział oschle Billie- rozumiem że się martwisz ale to niczego nie zmieni.
Wszyscy spojrzeli na niego w niemym osłupieniu. Cisze przerwały wibrację telefonu Annie.
Wyjęła telefon z torebki i zerknęła na wyświetlacz.
- To mama, pisze mi, że muszę już wracać – powiedziała smutno
- Odprowadzę Cię- zaproponował Kyle
- Ok. – pokiwała głową – Do zobaczenia, odezwijcie się jeżeli się czegoś dowiecie. Papa.
- Pa – odpowiedzieli
Zostali sami. Billie zaraz to wykorzystał.
- Powiedz mi teraz. Powiedz mi co się takiego stało, że się tak strasznie zmieniła. Znam ją bardzo dobrze, nigdy do czegoś takiego by nie dopuściła. - Marry zawahała się – przestań, w takiej sytuacji chyba możesz mi powiedzieć. Nie możesz, a nawet musisz.
- Po co? – odburknęła – obiecałam jej że nikomu nie powiem.
Dziewczyna odwróciła się do niego plecami
- Ciągle twierdzisz że obietnice mają tu coś jeszcze do powiedzenia? – ciśnienie wzrosło do granic możliwości…
- Tak. – odpowiedziała zuchwale a Billie poczuł że nie wytrzyma tego dłużej i musi stąd jak najszybciej wyjść by nikomu nie zrobić krzywdy.
- W takim razie nie mamy o czym rozmawiać – odwrócił się na pięcie i zaczął iść w kierunku wyjścia.
Przyjaciółka przełknęła głośno ślinę i podjęła ryzyko.
- Miała chłopaka. – zaczęła Marry a on przystanął -  byli ze sobą naprawdę szczęśliwi. Ale wiesz jaka jest Sophie. Za szybko ufa ludziom. Zwierzyła mu się ze swojej przeszłości i palnęła parę słów za dużo. On to przyjął dość nieciekawie… powiedział jej że jest dla niego za słaba, i nie potrzebuje być z osobą która żyje przeszłością i nie potrafi o niej zapomnieć. Z miejsca z nią zerwał a jak to So, popadła w depresje. Jak widziałeś to właśnie przez niego tak się zachowywała. Nienawidzi mieć złej opinii wśród innych, a szczególnie wśród ludzi których kocha. Dlatego tak się załamała, szczególnie jeszcze przez to że uważała to za prawdę. Częste spotkanie, rozmowy, zakupy, nic nie działały. Nie potrafiłam tego dłużej znieść więc się poddałam, nie umiałam jej pomóc.
- Przecież na imprezie u Kyle rozmawiała ze mną całkiem normalnie, co się  w tedy stało?
- Kyle mnie wykorzystał, w tedy z tym kinem, by zobaczyć czy Ann będzie zazdrosna. So była świadkiem jak to mówił. Od razu skreśliła wszelkie męskie kontakty, bo nie chciała by ktoś ją znowu zranił. Nawet ty…- dodała już ciszej
Stał chwile w totalnym milczeniu zaciskając na zmianę obydwie pieści. Był aż nadto pobudliwy.
- Rozumiem – odpowiedział szybko po czym sięgnął za klamkę od drzwi szpitala
- Co? – Marry nie zrozumiała – Gdzie idziesz?
- Naćpać się, zrobię to co kiedyś jej obiecałem.
Wyszedł w ciemną noc.

1 komentarz:

  1. Sophie.

    więc tak zanim zacznę komentować treść : wszystkiego naj :D
    ( wiem że mam 24h spóźnienia ale co tam ;) )

    komentarz mój jest taki :
    masz go nie zabijać !

    i oprócz mojej nadal trwającej opinii że genialnie piszesz to właśnie to pierwsze i drugie : znajdź duuużoo więcej czasu na dodawanie rozdziałów w przerwach między anime. :)
    mile widziane częstsze rozdziały.


    pozdrowienia

    O~O

    OdpowiedzUsuń