niedziela, 3 listopada 2013
''Coś większego'' - Roz. 14
Rozdział 14 – ‘’Nagły skręt’’
Czwartek. Jeden dzień przed balem.
Stres związany z tym całym przedsięwzięciem, wydawał się tylko dopaść dziewczyny. Tylko one chodziły całe sztywne, niczym po akupunkturze, przeszukując wszystkie możliwe sklepy by kupić najładniejszą suknię. Oprócz tego należało też pamiętać o idealnie dopasowanych butach i biżuterii. No i fryzura! Uwieńczała w końcu całe dzieło. W babskim świecie większość, wybierała na zakupy się trochę wcześniej (w zależności od osoby od 4 dni przed do roku przed). Oczywiście były też takie osoby które wolały kupować wszystko na ostatnią chwilę.
- Wychodzę! – krzyknęła w przestrzeń domu Ann. Nikt jej nie odpowiedział. Przyzwyczaiła się.
Podążyła w kierunku autobusy, który miał ją zawieść do pobliskiej galerii. Na szczęście, w momencie kiedy podeszła na przystanek, pojazd podjechał i wpuścił ją do środka. W środku było strasznie duszno i parno. Oprócz tego ludzie zapełniali każdy zakątek autobusu. Nie było ani jednego wolnego miejsca, oczywiście nie liczące tych przy innych ściśniętych osobach. Ann nie miała wyjścia. Chwyciła się żółtego drążka koło jakiejś starszej pani, kiedy ktoś dotknął jej ramienia. Ann odwróciła się leniwie, jakby miała zobaczyć tam kogoś znajomego. Jakby nie było, to był znajomy. Tyle że nie taki jakiego by się spodziewała.
- Kyle- szepnęła Ann, i zaraz się zarumieniła. Chyba jednak wolała go dziś nie widzieć.
- Siemka – uśmiechnął się szeroko – gdzie jedziesz?
- Do galerii… na zakupy- dodała szybko, widząc jego kpiący uśmieszek
- Tak się składa że ja też.
‘’Cholera by to wzięła’’
- O, a po co tak właściwie? Umówiłeś się z Raicem?
- Nie, niestety. Mama mnie wygnała po krawat i koszule na bal. – przyznał z niewyraźną miną – a ty pewnie po sukienkę nie? Czy już masz?
- Nie jeszcze nie. Dopiero dziś się biorę za poszukiwania.
- Trochę na nie nie za późno?
- Nie chciało mi się wcześniej. Po za tym teraz będą przeceny.
- A no tak, zapomniałem. Stoi przecież przede mną łowczyni okazji – powiedział z aprobatą
- Nie przesadzajmy – odpowiedziała nieśmiało.
Nagle autobus skręcił niewiarygodnie mocno. Za oknem rozległ się pisk opon i klakson kierowcy. Wszyscy zachwiali się niebezpiecznie, a Ann zaczęła upadać na drzwi pojazdu. W ostatniej chwili, chwyciła ją czyjaś silna dłoń. Kyle przyciągnął ją mocno do siebie, podtrzymując z tyłu za plecami. Dzieliły ich zaledwie centymetry. Ann oddychała szybko i obserwowała z blisko twarz jej wybawcy. Uśmiechał się i również ją obserwował. Jego oddech był spokojny. Wydawał się rozbawiony, przez co Annie, szybko choć niechętnie odwróciła wzrok.
- Mo..Możesz już mnie puścić- wyjąkała
- Ale ja nie chce.
Po chwili byli już na miejscu. Oboje weszli przez szklane obrotowe drzwi i przystanęli parę kroków za nimi.
- No to co? Ja ci nie przeszkadzam, a ty leć dorwać kieckę. – powiedział Kyle. Od sytuacji w autobusie nie wydawał się ani trochę speszony, czy zawstydzony. Ann to denerwowało. Czemu ona tak nie umiała?
Ann krążyła bezmyślnie po całej galerii szukając zawzięcie czegoś co jej by po prostu wpadło w oko. We wszystkich H&M, Housach, Croppach itp. Nie było nic oryginalnego. Wszystko czarne, granatowe i brzydkie. Na końcu pasażu, znajdowała się jej jedyna szansa- Reserved. Nie umiała i nie lubiła tam kupować ciuchów, ale los ją najwidoczniej do tego zmusił. Jeżeli i tam nie znajdzie niczego obiecującego po prostu pójdzie w dresach, lub w czymś od mamy.
W momencie przekroczenia, białego lśniącego progu, sklepu, brzoskwiniowa piękność uderzyła po oczach Ann tak mocno, że dziewczyna musiała kilkukrotnie zamrugać.
Zapinana pod samą szyje na drobne cyrkonowe guziczki, z błyszczącym kołnierzykiem w stylu lat 80-tych. Dół lekko rozkloszowany, z czarną lamówka na końcu.
Cena nie była ważna. Nawet gdyby kosztowała pięć stów, Ann wzięłaby ją z zamkniętymi oczami. O rozmiar też nie dbała. Poszukała tylko swojego i pobiegła do najbliższej kasy w obawie, że ktoś równie szalony co ona, zabierze jej, jej zdobycz.
Całą sytuację miał okazję zobaczyć Kyle, który w tym samym momencie, wchodził do sklepu z krawatami. Musiał jakiś wybrać, bo mama powiedziała mu, że nie wpuści go bez niego, do domu.
- Witam, w czym mogę służyć?- zapytała młoda sprzedawczyni
- Szukam krawatu – odpowiedział chłopak, ciągle patrząc się w stronę Ann
- Jakiś konkretny kolor?
- Tak… Brzoskwiniowy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ooo ...
OdpowiedzUsuńSo kawaii
<3
Mój skąpy tym razem komentarz mówi wszystko co chcę powiedzieć
So KAWAII <3
Tym samym kończę uzewnętrznianie się na twoim blogu i wracam na ziemię
Miłego pisania dalej Sophie, trzymam kciuki za dalsze losy !