niedziela, 17 listopada 2013

''Coś większego'' - Roz.15



Rozdział 15 – ‘’Punkt kulminacyjny’’

Piątek. Dzień balu.
- Nie wiem co mam zrobić z włosami
- Ja tak samo, mama mówi że mnie zaprowadzi do fryzjera, ale po ostatniej wizycie im nie ufam.
- Dokładnie! Nigdy nie wiadomo, co im strzeli do głowy, w ostatniej chwili cięcia.
Nie było miejsca, osoby i czasu, by ktoś nie rozmawiał o balu. Atmosfera była tak podniosła, że nawet największe suki, nie pytały z ich przedmiotów. Wszyscy chcieli już godzinę 20:00, kiedy będą mogli przekroczyć próg Sali gimnastycznej ( gdzie ze względu na niskie środki odbywał się bal ) i zabłysnąć niczym kula dyskotekowa w tych tanich obleśnych klubach. Nawet Sophie, w tym dniu wiedziała że będzie wyjątkowo i że jej zły humor nie zniszczy tak doszczętnie wszystkiego jakby się spodziewała. Miała piękną kieckę i buty, którymi tak strasznie się cieszyła że nie mogła spać przed dwie godziny.
- Widzę, że twoja wewnętrzna pesymistka, na dzisiaj się wycofała?- zapytała Marry
- Na twoje szczęście, tak. – uśmiechnęła się So
- O której będziesz w szkole?
- Myślę że dwadzieścia minut przed czasem, jakoś tak. A ty?
- Chyba też, będę miała czas na ewentualne poprawki. Trzeba zrobić listę, co należy zabrać.
-Gdzie zabrać? – Sophie nie zrozumiała, widocznie podekscytowanej koleżanki
- No na bal! Waciki, mleczko, pudry nie pudry, podkłady, maskary, zapasowe rajstopy i…
- Zapasowe rajstopy?
- Myślisz że będę chodziła w potarganych, jak nie daj boże zahaczę je obcasem?
- Cała ty.
- Ktoś musi dbać o dobry wizerunek naszej klasy. – powiedziała na odchodne Marry i pobiegła wnieść plecak do klasy
Marry zmieniła się od czasu drugiej klasy. Po jej pierwszym w życiu obozie, zyskała pewność siebie, która dorównywała Supermanowi. Nie bała się powiedzieć co myśli, ani ubrać czegoś co nie spodobałoby się innym. Rozpierała ją duma, że teraz na koniec trzeciej klasy ma szanse zabłysnąć, tak by w liceum każdy o niej pamiętał. To był jej czas.

- Który dzisiaj jest?- zapytała Ann, siedzącej obok niej Sophie
- Zaraz sprawdzę, chwila – wyciągnęła z plecaka swój kalendarz, i zerknęła na dzisiejszy dzień
- Trzydziesty pierwszy- oznajmiła
- A no tak, dzień balu zapomniałam. Jestem tak tym podjarana, że nie kontroluję rzeczywistości. W ogóle wczoraj byłam na zakupach, po tą sukienkę. I nie uwierzysz gdzie ją znalazłam! W reservecie stara! Normalnie.. – Ann mówiła coś do niej dalej, lecz dla So czas się zatrzymał wraz z jednym wpisem pod datą 31.01.
‘’Jedna rozmowa’’
Charakter pisma bez wątpienia należał do Billiego. Wciąż się nie poddawał. Tak samo jak Sophie która uparcie, chciała być na niego obrażona.
- Coś się stało?- zapytała w końcu Annie, widząc że jej koleżanka, jej nie słucha
- Tak. Moje życie znów się sypie.

- Moje życie znów się sypie, życie mnie nie lubi, życie jest beznadziejne. Dla niej wiecznie są jakieś problemy! – skarżyła się Ann.
Marry kiwała tylko powoli głową, próbując zrozumieć, dlaczego ten chodzący pokemon, obrabia dupę Sophie, kiedy ona nie patrzy, właśnie przy niej. Przecież widok, rozmawiających ich dwóch, należał do rzadkości, szczególnie jeżeli chodziło o porady w sprawie przyjaźni.
- Mówię ci to, bo wiem, że się z nią przyjaźnisz i istnieje jakaś minimalna szansa, że jej przetłumaczysz, to że jest rąbnięta!
- Zwolnij, dobra? Sophie nie słucha już nikogo od niespełna początku roku, nawet ja nie potrafię do niej dotrzeć, więc muszę cię rozczarować. Dziwi mnie tylko fakt, że znów tak mówi. To wydarzyło się dzisiaj? – Ann potwierdziła – yhm… a wydawała się wesoła, przynajmniej kiedy z nią dzisiaj rozmawiałam przed Chemią. Stało się coś, jak razem teraz siedziałyście?
- W sumie, chyba nie… Chociaż czekaj. Mina jej zrzedła zaraz po tym jak przeczytała notkę, w kalendarzu.
- Jaką notkę?- zdziwiła się Marry
- Nie mogłam się doczytać, bo było strasznie nabazgrane. Ale coś w stylu ‘’jedna rozmowa’’. Ta, chyba tak. Wiesz o co może chodzić?
- Jeszcze nie, ale mogę się tylko domyślać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz