niedziela, 20 października 2013

''Coś większego'' - Roz. 4



Rozdział 4 – ‘’ Próba ‘’

- A więc… pokażcie jak się dobraliście. – oświadczyła Mr. Mordor
Ku jej rozczarowaniu na Sali gimnastycznej znalazły się tylko dwie pary. Kyle i Ann oraz Billie i Sophie. Wszystkie spojrzenia automatycznie zostały skierowane w ich kierunku, a słowa i plotki wyssane z palca rozprzestrzeniły się tak szybko jak ciepłe bułeczki. Cała czwórka przebierała nerwowo w miejscu i skupiała wzrok na czym innym, byle tylko nie na bezwzględnych gapiach z klasy.
- Co? Tylko tyle? – zdziwiła się – mieliście dwa dni a tymczasem powstały tylko dwie pary?
- A kto by z nimi chciał być – burknął Paul i spojrzał na dziewczyny
Na Spohie zadziałało to nim czerwona płachta na byka
- Oj zamknij lepiej mordę bo rzygać mi się chce jak tylko ją otwierasz. – powiedziała dosyć głośno.
Po Sali rozeszło się ów ‘OCH’ i z zegarkiem w ręku, po dwóch sekundach rozległy się brawa i wiwaty ze strony jej płci. Chłopaki jak zwykle skomentowali jej osobę jako ‘’głupią sukę’’ i udali że nic nie słyszeli. Typowe.
- Sophie… - Mr. Mordor popatrzyła ze zdziwieniem na dziewczynę i z dezaprobatą pokiwała głową
- Łups – skomentowała Su, i po jej twarzy przemknął cień dumy.
- Dobrze, skoro tak mam dwie propozycje. Daje wam 3 minuty na dobranie się, a jeżeli nie, sama was dobiorę i nie będzie żadnego gadania. A ten kto będzie chciał protestować – owiała chłodnym spojrzeniem całą gromadkę chłopców – dostaje uwage, naganne, oraz telefon do rodzica gratis. Czas… START.
Po mimo danego słowa wychowawczyni, klasa i tak nie wykazywała chociażby minimalnego zainteresowania. Co prawda powłóczyli nogami w kierunku bliżej nieokreślonym , ale i tak skończyło się na tym że znalazły się jeszcze tylko ze cztery pary. Reszta musiała zostać dobrana przez panią, co nie wydawało się już takim najlepszym rozwiązaniem.
- Sophie! – pomachała do niej Marry ciągnąć za sobą Mike- najlepszego przyjaciela Billiego – Miałaś racje, lepiej być z kimś normalnym. Jak popatrzyłam na Raice i jego koleszków od razu mi się odechciało – dodała już szeptem.
- Cieszę się – uśmiechnęła się szczerze So – w końcu lepiej później niż w cale. A, choć na chwile. – pokazała ruchem ręki by poszła kawałek za nią – Ann jednak wylądowała z Kylem.
- Ehem, ale już mam na to wyrąbane. Mogą się nawet macać i nie zrobi to na mnie dobrego wrażenia. – wzruszyła ramionami
So zaśmiała się z przyjaciółką i podeszły do swoich partnerów.
- A, So. Widzę że ci się humor poprawił co?
- No, można tak powiedzieć. Może dlatego że wygarnęłam Paulowi?
- Może. Mi też by się poprawił gdybym tak zrobiła z Raicem. – stwierdziła z kąśliwą miną
Marry kiedyś przyjaźniła się z Raicem, tak samo jak Sophie. Ale po pewnym czasie zauważyły, że tylko upodabnia się do swojego kumpla Kyle, i nie jest już taki jaki był kiedy się z nimi przyjaźnił. Dlatego po około dwóch miesiącach, rzekomą przyjaźń szlak trafił i Raice został sam ze swoim ‘Diablo’ w które uparcie grał.

- Arthur idź prosto! Bitch uważaj na to co robi twój partner! – upominała wychowaczyni gdy cała klasa zataczała koła tańczą poloneza.
Jedną z par które się samodzielnie dobrały, była właśnie Bitch i Arthur. Bardzo kontrastowa para swoją drogą. Bitch, była po prostu chodzącym złem, które tylko udawało że jest dobre. A Arthur był chodzącym ciamajdą, przynajmniej w wyobrażeniu połowy klasy, który miał raczej dobre serce a dobrał się z taką suką. Żeby to jeszcze jakoś ze sobą wyglądali… ale nie, to był obraz chodzące, a może raczej tańczącej rozpaczy. Do tego dochodziły jeszcze ich rozmowy, które tylko torturowały  uszy idącej za nimi czwórki – Billiego, Mike,  Marry i Sophie. 
- Bitch, czy mogłabyś związać swoje włosy? Za bardzo mnie rozpraszają – zamruczał Arthur
- Hihi – zachichotała -  a ty swoje, są takie błyszczące że nic przez to nie widzę Hihihi – ponownie zachichotała.
- No pewnie, szególnie jak są tak oblepione łojem, że aż robi się niedobrze – burknęła Sophie do Billiego
- No, dokładnie… - odpowiedział – Czuję, że mi niedobrze.
- Tobie też? Cóż… nie dziwię się. Ej Marry. Czy ty też czujesz że ci się podnosi śniadanie?
- Ta, zaraz pogratuluje tym dwoje przed wami. – odpowiedziała
- Billie- Mike szturchnął go w ramię – czy ty też myślisz o tym co ja? Może rozruszamy trochę towarzystwo?– zapytał z chytrym uśmieszkiem podnosząc znacząco brwi- Jeżeli tak dalej pójdzie, to wszyscy tu pomdlejemy 
- O tak… - uśmiechnął się przebiegle - Więc kiedy?
- Za minutę, góra dwie. Reszta z tyłu musi się dowiedzieć. – wskazał na tyły
- O czym? – So, i Marry nie wiedziały kompletnie o co chodzi, ale wnioskując po ich minach, o coś co miało zmienić tę próbę w kompletny bajzel.
Billie nachylił się dyskretnie do ucha Sophie, i zaczął wyjaśniać idę pomysłu. Mike zrobił to samo z Marry i po chwili cała czwórka miała odmienić losy tej lekcji…

- Wszystko gotowe?- zapytała Sophie
- Tak, wszystkie dziewczyny w rzędzie wiedzą. A u was Mike?
- Tak u nas też.
- Więc możemy zaczynać?
- Jak najbardziej.
Billie wyciągnął z kieszeni swoją komórkę i wybrał dyskretnie jedną z piosenek. Ustawił najgłośniej jak potrafił i na razie spauzował. Obrócił się do Mike a on kolejno do pozostałych chłopców w ich rzędzie. Sophie zrobiła podobnie wraz z Marry. Cała klasa zgodnie, ledwo zauważalnie, pokiwała głowami.
‘’Czas na przedstawienie’’ – pomyśleli
Billie odblokował komórkę i nacisnął przycisk ‘start’ uwalniając tym samym z głośników hit, lata 2013. ‘’Gangam style’’ rozniósł się po całej Sali, tak jak uczniowie 3a, którzy w spokojnym tempie tańczyli do powyższej melodii. Sophie widziała wszystkich tak zgranych tylko ten jedyny raz. To było tak piękne, że uśmiech nasunął się wręcz sam. Z resztą nie tylko jej. Cała klasa promieniowała. No oczywiście oprócz wychowawczyni, która właśnie dostawała apopleksji serca z nerwów. Była cała purpurowa, i wręcz się trzęsła. Nie mogła powiedzieć ani słowa, z czego młodzież korzystała prawie że nagminnie. Niektórzy nawet patrzyli jej przy tym prosto w oczy, co złościło ją jeszcze bardziej.
Dopiero pod koniec piosenki, wydobyła z siebie głos. Tylko po to by obwieścić złowieszczym tonem pomieszanym z histerią oraz wrzaskiem dzikiej małpy że wszyscy mają  udać się bezzwłocznie do pedagoga. Wszyscy bez wyjątku!
I tak jak mówiła ‘’wszyscy bez wyjątku’’ poszli do Mrs.Biggy, gdzie złożyli jednakową wersję wydarzeń.
PORWAŁA ICH PO PROSTU MUZYKA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz