środa, 23 października 2013

''Coś większego'' - roz. 6


Rozdział 6- ‘’Impreza’’

- Siemaa! – wywrzeszczał im prawie do ucha Kyle. Był  już nieźle wstawiony i przygruchał sobie już jakąś nową panną, która poszła w ślady swojego kolegi, i również było od niej czuć alkohol.
- Hej – powiedziały równocześnie Sophie i Marry
Ominęły zgrabnie domownika i weszły w głąb rozwrzeszczanego tłumu. Dom był naprawdę bardzo dużo, dlatego z łatwością mieścił ponad pięćdziesiąt osób. Wystrój był raczej nowoczesny, więc i też zimny. So, nie przepadała za takim gustem. W takich pomieszczeniach nigdy nie czuła się komfortowo czy też bezpiecznie.
Weszły do salonu, gdzie wypatrzyły Gwen oraz Ann. Nie było to ich wymarzone towarzystwo ale póki co chciały się trzymać z dala od nawalonych gości, którymi był zawalony niemalże cały dom.
- Hej! Ładnie wyglądacie! Chcecie? - podsunęła im kubeczek Ann.
Sophie powąchała zawartość i podniosła znacząco brwi.
- Pijesz?
- Raz mogę.
- Yhm.
‘’Gdybym ja sobie pozwalała na takie ‘’raz’’ to już dawno bym się zachowywała jak ta idiotka’’
- Nie chcesz?
- Nie dzięki.
- A ty Marry?
- Ja też podziękuję.
- No cóż żałujcie. Powiem wam że to całkiem niezłe. Kyle robił. Muszę go znaleźć i zapytać czy ma więcej.  Pa!
Tak jak się spodziewały. Jej zachowanie nie przekraczało normy jej debilizmu. To w sumie dobrze. Przynajmniej nie odwali nic nowego.

Tak jak mówiła Ann, poszła poszukać Kyle. Po ich ostatnim spotkaniu, wykluczając poloneza, nie odezwała się do niego ani słowem, a czuła że powinna bo, trochę jej pomógł. Nie nosiła w sobie takiego ciężaru co zwykle.
Po chwili zobaczyła go całującego się z jakąś wysoka brunetką w kuchni, przy lodówce. Poczuła ukłucie zazdrości. ‘’Halo, co jest nie tak? Przecież nie powinno obchodzić mnie z kim i kiedy się całuje’’. Pociągnęła ostatni łyk drinka, głównie żeby się otrząsnąć i podeszła a miarę twardym krokiem do delikwenta.
- Ekhem – chrząknęła i popatrzyła wymownie na plecy Kyle
Niewzruszony niczym, z resztą jak zawsze odwrócił się powoli do Ann i uśmiechnął się wymownie.
- Teraz ty? – zapytał
- Co?! Nie! Głupi, ogarnij się lepiej. Zrób mi jak możesz jeszcze raz drinka. – powiedziała wyciągając przed siebie kubeczek
- Już się robi piękna.- odparł i odszedł od dziewczyny w kierunku małego barku
Ann tego nie skomentowała. Po prostu czekała aż zrobi jej tego głupiego drinka i będzie mogła sobie iść. Jego obecność była krępująca, co było dziwne bo tak się nigdy przy nim nie czuła. Coś się zmieniło, na pewno.
Po chwili poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Bardzo wymowne, przenikliwe i złośliwe. Podążyła za dziwnym uczuciem, i natrafiła na właściciela. Wysoka brunetka wpatrywała się w nią, swoimi dużymi niebieskimi oczami i uśmiechała się z wyższością.
- Co? – burknęła Ann
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko prychnęła z niezadowoleniem i dalej kontynuowała patrzenie na Annie, w której ciśnienie podnosiło się do granic możliwości.
- Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć, to nie wahaj się. Przyzwyczaiłam się już do takich…
- Twój drink – uśmiechnął się Kyle i wręczył kieliszek zdziwionej Ann
‘’Czemu zawsze musi wkroczyć do akcji w takich momentach..’’
- Dzięki – burknęła, choć nie chciała by to tak zabrzmiało i oddaliła się jak najdalej od tej stojącej długonogiej pod lodówkę. Jeszcze chwila a wydrapałaby tej suce oczy.

W myślach Ann przeważały tylko i wyłącznie czarne scenariusze. Jej zdaniem impreza nie zapowiadała się dobrze i w każdej chwili mogło być coraz gorzej. Nie bawiła się dobrze. W ręku trzymała co prawda coś co miało jej pomóc w tej dobrej zabawie ale to dawało wręcz odwrotne skutki. Była bardziej rozdrażniona, zmęczona i smutna, można by rzec że prawie miała depresje.
‘’Szlak by to wszystko trafił. Nie mam nawet gdzie iść. No chyba że przysiądę z dziewczynami, ale jak mam patrzeć na depresje Sophie, to krew mnie zalewa’’
Po mimo tego że nie ciągnęło ją do swoich koleżanek z klasy i tak powłóczyła nogami w ich kierunku. Siedziały na sofie, widocznie zdegustowane widokiem który roztaczał się na około nich.
Były chyba jedynymi osobami, które nie miały we krwi żadnych procentów. Piękne i pełne podziwu ale takie nudne. No jak tu się nie bawić bez żadnego wzmacniacza?
- Siemka! Co tam? – rzuciła Ann z trudem siląc się na szeroki uśmiech
- Nic – mruknęły wszystkie jednocześnie
- Och, widzę że się świetnie bawicie? – dodała z ironią – wcisnę się tu koło was, bo ja też nie mam co robić. – usiadła koło nich i długo nie musiała czekać, aż jej ogon przyjdzie zaraz za nią.
- Hej dziewczyny – powiedział wesoło Kyle, a Ann zrobiło się niedobrze
- Hej – odpowiedziały
- Jak tam się bawicie?
-Całkiem spoko.
- To się cieszę. Ja do Marry.
Cała czwórka na dźwięk jej imienia w jego ustach, zadrżała i zrobiła oczy jak pięciozłotówki. Kyle nie należał do osób które zwracały uwagę na ludzi którzy byli zwyczajni, czyli w jego znaczeniu: mili, uczynni, dobrze się uczący, i bez żadnych uzależnień. On obracał się w towarzystwie tych wybranych i wyjątkowych przez los ludzi, więc jego podejście wywołało nie małe wzburzenie, które w głównej mierze najbardziej wstrząsnęło Ann…
- Chciałabyś może iść ze mną do kina? – rzucił i obdarzył ją uśmiechem numer 34, który zapodawał tylko w tedy kiedy flirtował
- Ja? – zdziwiła się Marry, a Sophie szturchnęła ją lekko w ramię by się ogarnęła – to znaczy… - popatrzyła na przyjaciółkę, jakby to ją musiała prosić o pozwolenie. So przewróciła oczami i bezgłośnie powiedziała że jest głupia.
- No weź, nie daj się prosić – kolejny cudowny uśmiech, rzucony od tak
- Em, czy ja wiem...
Sophie widząc reakcje Marry nachyliła jej się dyskretnie do ucha i szepnęła:
- Idź do tego kina, bo mnie zaraz szlak jasny trafi. Nie daj się prosić i idź bo wiem że chcesz i nie patrz czasami na Ann.
Marry zaświeciły się oczy na wspomnienie o ich dobrej koleżance. To okazja żeby zrobić jej na złość i pokazać że ona też potrafi iść z chłopakiem do kina. Te dwa argumenty zdecydowanie przeważyły na jej decyzji. Nic na nią lepiej nie działało niż okazje do wywyższenia się nad Ann.
- Ok. To kiedy?
- Teraz. – wzruszył ramionami i wyciągnął do niej dłoń by wstała z kanapy.
- Dobrze, to poczekaj. Muszę wziąć płaszcz i zadzwonić do rodziców.
Kyle roześmiał się.
- Ale my nigdzie nie będziemy wychodzić. Kino jest na dole, pod domem. Zapraszam – powiedział i zachęcił gestem dłoni.
Ann nie wierzyła w to co widzi. Miała nadzieje że to jakiś zły sen, i że obudzi się zaraz po tym jak zadzwoni jej budzik. Ale nie. To działo się naprawdę.
Popatrzyła wymownie na Marry i zamachała szybko głowom by nigdzie z nim nie szła, ale ona tylko na to czekała. Reakcja Ann była tylko solidnym kopnięciem, które zaniosło ją pod dom Kyle.
 

1 komentarz:

  1. Malutko ...
    Ale zawsze coś :)
    Dziękować za promyczek słońca :)

    OdpowiedzUsuń