Rozdział 8 – ‘’ Ciche wejście smoka ‘’
Droga do podziemnego kina Kyle nie należała do szczególnie bezpiecznych lub komfortowych. I w głównej mierze właśnie przez to Marry traciła pewność czy idą na pewno w dobrym kierunku. Wychodząc z salonu, musieli przejść do spiżarni, gdzie znajdowały się drzwi prowadzące schodami w dół. Trzeba też dodać że same schody były nie dość że pokręcone to jeszcze betonowe, co według Marry nie szło zupełnie w parze. Kiedy nareszcie z nich zeszli, udali się ciemnym korytarzem, który nie był ani trochę oświetlony, przez co dziewczyna musiała praktycznie cały czas obmacywać Kyle, wyczuwając czy jest przed nią i czy się aby nie zgubiła. Miała pomału serdecznie dość tego miejsca, głównie przez to że musiała robić z siebie idiotkę. Na końcu, znajdowały się ciężkie metalowe drzwi, z deską rozdzielczą obok, która jak się potem okazało była klawiaturą do wystukania kodu, otwierającego drzwi. Kyle podszedł do nich, i wpisał czterocyfrowy kod, po czym wszedł pewnie do pomieszczenia za nimi. Marry zatrzymała się i wolała poczekać aż Kyle zapali światło, oczywiście jeżeli jakieś było. Na szczęście, po jakiś dwóch sekundach całe pomieszczenie wypełniło ciepłe światło, ukazując jego zawartość.
Trzy rzędy miękkich, czerwonych, pluszowych foteli. Duży kinowy ekran, mniej więcej na całą ścianę oraz biblioteczka z filmami zajmująca połowę ściany po ich lewej. Do tego, gustowne lampy, oraz dywany pasujące pod fotele oraz drewniane półki na DVD. Cudo.
- Nie mogę uwierzyć że to wszystko jest pod twoim domem – wydusiła z siebie Marry – i tak w ogóle, dlaczego w takim miejscu? Nie można było umieścić tego gdzieś wyżej?
- Mój ojciec ma świra na punkcie swojej kolekcji filmów i jak już pewnie zauważyłaś, chce je chronić bardziej od własnej rodziny – prychnął i podszedł do wysokiego regału – co wybierasz? – wskazał na płyty
- Hmmm… Nie znam się na filmach, może sam coś wybierz.
- To ty jesteś tutaj moim gościem, więc to ty masz ten przywilej. – uśmiechnął się szarmancko i opadł na jeden z foteli przypatrując jej się z uwagą. Marry znacząco się zarumieniła.
- Em… - wyjąkała- To… może to? – zapytała wyciągając pierwszą lepszą płytę z brzegu, zdając się na łut szczęścia
- ‘’Jestem legendą’’? No, no. Całkiem niezły wybór. Daj – wyciągnął rękę po płytkę – i wybierz dla nas jakieś dwa miejsca. Ja w tym czasie włączę film, i zaraz do ciebie dołączę. Ok.? – Marry pokiwała w pośpiechu głową i odprowadziła go wzrokiem, póki nie wyszedł z Sali.
‘’Co ja robię? Boże… Dlaczego ja się w ogóle na to zgodziłam? Może powinnam wyjść jak teraz go nie ma? Nie, nie, nie. Mam okazje by pokazać Ann, że ja też mogę być taka jak ona, więc to wykorzystam. Koniec kropka. ‘’
Marry panikowała. Zawsze panikowała w takich sytuacjach, więc to była dla niej norma. Na szczęście w porę się opamiętała, i zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu odpowiednich miejsc dla nich dwojga. Wybrała środkowe, w środkowym rzędzie, tak by doskonale widzieć cały ekran. Podeszła do nich, i zajęła jedno. Zaraz potem do Sali wszedł Kyle, a całe pomieszczenie zaczęło przypominać najprawdziwszą w świecie salę kinową.
Pierwsze dwadzieścia minut filmu, przypominały istne siedzenie na szpilkach - oczywiście dla Marry. Stresowała się to mało powiedziane. I po mimo tego, że wiedziała dlaczego to robi, to i tak nie wiedziała jak ma się zachować, i w ogóle jak ma na to wszystko patrzeć. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Kyle, nie zaprosił jej bo ją niewyobrażalnie kocha, ale dlatego że miał jakiś cel. Ale czym był ten cel, to już nawet ona sama nie wiedziała ( dlatego większość filmu spędzała na rozgryzaniu tego, co powodowało tak zwane siedzenie na szpilkach ).
Natomiast Kyle, w porównaniu do Marry czuł się tak swobodnie, że niemal nie odczuwał jej obecności. W pamięci miał swój plan, i trzymał się go jak tonący brzytwy. Nie wykonywał żadnych zbędnych ruchów, by dziewczyna nie pomyślała sobie przypadkiem zbyt wiele, i ograniczał się
Przypuszczał…
|
Emocje Marry już nieco opadły, i była już w stanie normalnie oddychać, natomiast dla odmiany, od dziesięciu minut nie mogła pozbyć się wrażenia, że ktoś ich obserwuje. Może to było i dziwne, bo w Sali byli tylko i wyłącznie oni, ale i tak czuła wyraźnie na sobie czyjś wzrok. W końcu nie wytrzymała i obróciła się gwałtownie w lewo. ‘’Nic. Nikogo nie ma. To tylko moja wyobraźnia. To przez ten film… już mi pomału odbija’’. Uspokojenie się w ten sposób nic nie pomogło. Po zaledwie dwóch minutach znów poczuła to znajome nieprzyjemne uczucie. Po jej dwóch stronach nikogo nie było, więc pozostawało… Za nią! Na pewno tam! Skierowała tam swój wzrok i…
- Aaa! – krzyknęła tak przeraźliwe, że Kyle aż się wzdrygnął. Obrócił głowę w tym samym kierunku co ona i uśmiechnął się tajemniczo. – Ann! Co ty tu robisz?!
- Cii!- uciszyła ją przykładając palec do ust – teraz będzie najlepsze! – powiedziała i wpatrzyła się w ekran
- Co?! Lepiej powiedz czemu nie jesteś na górze, tylko nas szpiegujesz?!
- Ja? Ja tylko przyszłam zobaczyć jak się sprawy mają – powiedziała z uśmiechem, mówiącym ‘’ jeżeli wiesz co mam na myśli ‘’ i skupiła się na chłopaku – no, nie wiedziałam Kyle, że gustujesz w tych cichszych duszyczkach.
- No to od dzisiaj wiesz – powiedział zuchwale- po za tym Marry i ja świetnie się dogadujemy prawda? – zapytał kładąc rękę na jej ramieniu na co i Ann i Marry zareagowały jak rażone prądem.
- Ta… Tak. – wyjąkała speszona
- Ach… Skoro tak to może nie będę wam przeszkadzać – powiedziała w miarę opanowanym tonem Ann, i powoli zaczęła wstawać ze swojego miejsca
- Nie! – wyrwało się Marry a pozostała dwójka spojrzała na nią dziwnie. Nagle zechciała nie zostawać z nim sam na sam, i żeby w tej chwili był obok niej obojętne kto. Nawet taka Ann – To znaczy.. Możesz zostać jeżeli chcesz.
- Oj nie bądź taka skromna Marry. Wiem że chcesz mieć trochę Kyle dla siebie – powiedziała puszczając do niej porozumiewawczo oko i wyszła.
‘’ Co za sucz..’’ – pomyślała i nagle zapragnęła wyjść zaraz za nią, i nie pozostawić na niej suchej nitki, mówiąc jej wszystko co o niej myśli. Lecz z boku ciągle siedział Kyle… Już miała coś powiedzieć, by załagodzić to co powiedziała ta krowa, lecz on ją uprzedził.
- Ok. Jeżeli chcesz możemy już kończyć.
- Co? Już?- zdziwiła sie
- Rozumiem że chcesz spędzić w moim towarzystwie trochę więcej czasu – uśmiechnął się zadziornie
Marry w tym momencie puściły nerwy. Nie wiedziała że to możliwe, w takiej chwili, a jednak nie wytrzymała. Ann, potem ta ręka Kyle, i jeszcze tekst tej idiotki i jego. Tylko trzy rzeczy a sprawiły że miała ochotę powiedzieć to co myśli i po prostu wyjść. I tak właśnie postanowiła zrobić.
- Żebyś się czasami nie przeliczył z tą twoją pewnością siebie – rzuciła i ruszyła w kierunku wyjścia. W ostatniej chwili, kiedy miała już naciskać klamkę, usłyszała głos Kyle. Nawet się nie obróciła.
- Przepraszam, że musiałaś brać w tym udział.
‘’Niby w czym do cholery?’’.
Było za późno na cokolwiek. Marry wyszła, Kyle zrobił to co chciał a Ann szlak trafił.
co ty tam uknuwasz Sophie ??? :D
OdpowiedzUsuńczytam jestem cholernie ciekawa co dalej :D
pozdrowienia :D
O~O