poniedziałek, 28 października 2013

''Coś większego'' - Roz. 9



Rozdział 9 – ‘’Kyle w roli psychologa’’

‘’To nie jest ani trochę możliwe! To się nie wydarzyło!’’ – wmawiała sobie Ann, siedząc  na łóżku w jakimś pokoju, nad wyraz zwyczajnym swoją drogą. Możliwe że był to pokój gościnny.
‘’Czemu Kyle zaprosił do kina akurat ją? I niby po co? Przecież on nawet jej nie lubi. Ma dziewczyn na pęczki, a on wziął taką szarą myszkę, zupełnie nie wartą zainteresowania. Jego logika jest godna pożałowania, naprawdę. Co za debil’’
Ann, po mimo tego, że miała takie a nie inne myśli, w głębi serca, podejrzewała że prawda jest zupełnie inna, ale była zwyczajnie zbyt tchórzliwa by to przyznać przed samą sobą. Jej logika również była godna pożałowania, naprawdę.

Podczas gdy, siedziała tak i użalała się nad jej ‘’strasznym’’ losem, usłyszała skrzypienie otwierających się drzwi. Szybko wyciągnęła iPhona i udała że z kimś rozmawia. Nie chciała by ktoś podejrzewał ją o jakąś depresje, którą samotnie przeżywałaby w małym, zwyczajnym gościnnym pokoiku.
W drzwiach stanął Kyle.
- Ach, to tylko ty – westchnęła Ann
- Co robisz w moim pokoju? – zapytał zdezorientowany
- To twój pokój? Myślałam że to pokój dla gości. – nagle zapomniała o złości, którą do niego żywiła, ale w porę się opamiętała  i przybrała groźny a zarazem obojętny wyraz twarzy.
- Dzięki – powiedział zgorzkniale i usiadł przy małym skromnym biurku – czy jego wystrój jest aż tak przeciętny?
- Jeżeli mam być szczera, spodziewałam się po tobie czegoś lepszego – powiedziała sceptycznie
- Pamiętaj że to tylko maski – pokiwał jej palcem przed nosem, jakby pouczał małe dziecko – no jak tam? Nudzisz się?
- Słucham? Chcesz mnie zdenerwować? Pięć minut temu byłeś w kinie z Marry! – Miała tego nie mówić… Ann za późno ugryzła się w język. Z zakłopotania odwróciła wzrok i wpatrzyła się w niebieską lampę koło łóżka.
- Haha – roześmiał się Kyle – czyli jednak? Haha
- Co ‘’jednak’’? Nie rozumiem o co ci chodzi idioto. – prychnęła zła
- To może w takim razie powiedz mi po co przyszłaś za nami do kina? – Ann milczała – o, czyżby to było za ciężkie pytanie?
- Nie, po prostu nie mam obowiązku ci się ze wszystkiego tłumaczyć. Chciałam to przyszłam. – odparła, starając się opanowywać wypływające na twarz rumieńce
- Przyznaj że jesteś po prostu o mnie zazdrosna, kochanie – zamruczał Kyle
- Co!? Co!? Co!? – krzyczała Ann, patrząc na niego niczym na debila
- A nie? – zapytał spokojnie, wstając i podchodząc w jej kierunku
- Nie! – Ann również wstała.
Teraz stali naprzeciwko siebie i patrzyli sobie prosto w oczy, oceniając kto z nich kłamie.
- Nie oszukuj się Annie. Marry była tylko narzędziem – dziewczyna spojrzała na niego zszokowana – nie patrz tak na mnie, to boli – zachichotał – zabrałem ją do kina, by zobaczyć, czy twoja zazdrość da o sobie znać i będzie ci kazała przyjść prosto za nami. I jak widać mój plan się powiódł, czyż nie?
Ann, nie wierzyła w to co słyszy. O tym, że Kyle, był chamem, wiedziała od dawna, ale o tym, że umie tak beztrosko wykorzystywać ludzi, już nie. Natomiast drugą szokującą rzeczą, było to że ON ją sprawdzał!
- Niewiarygodne jaki z ciebie idiota. – rzuciła i wyszła wściekła z pokoju.
- Annie!- zawołał za nią – Czas dorosnąć wiesz?  Haha!
Tego było już za wiele. Kyle przegiął. Zeszła schodami w dół, i ruszyła w kierunku drzwi. Nie miała ochoty ani chęci zostawać, tu ani minuty dłużej. Tutaj. W siedlisku diabła.  
Na dworze było przyjemnie. Nie za zimno, nie za ciepło. Idealnie. Po mimo tego że był wrzesień, to wiał letni, lekki wiaterek, który owiewał skołatane myśli Ann. Nie była już tak bardzo zła, jak dziesięć minut temu, w domu Kyla, ale dalej czuła złość że… no właśnie, dlaczego ona w ogóle czuła złość? Kyle nie zrobił jej nic w sumie takiego złego. Jedyną osobą, której wyrządził krzywdę była Marry, bo w sumie została wykorzystana, ale Ann, nie było jej żal. Nie obchodziły ją problemy klasowych smutasów.
On jej tylko uświadomił coś, co Ann bała się przyznać już dawno. To że jest zazdrosna, było strzałem w dziesiątkę. Ale bądź co bądź nie mogła przyznać się przed Kylem, że miał rację! Jak to by wyglądało? Kiedy powiedziałaby, że owszem, jest zazdrosna, zaraz ciągnął by ją za język. A na końcu, pewnie by wyszło że Annie, czuje do niego coś więcej niż, tylko kumpelską przyjaźń. Ale.. Ale to by była właściwie prawda. Ann przystanęła dwa metry od furtki swojego domu. 
‘’Cholera. To jest prawda. Boże… W co ja się wpakowałam?’’

1 komentarz:

  1. pióro.
    oddaj mi to pióro które tworzy tak dobre opowiadania

    genialne, nic tylko czekać na nowe rozdziały

    OdpowiedzUsuń